środa, 18 grudnia 2013

496. Wiktor Orzeł

www.facebook.com
Czasami lubię wyjść sobie na rolki. Motywująca muzyka w uszach, dobrze znana trasa, a interakcje z ludźmi ograniczone do minimum. Najpierw dwa kilometry do parku, kółko, przystanek na papierosa, potem powrót i przejażdżka w jeszcze jedno miejsce, gdzie kiedyś młodzież wesoło grała w piłkę, skakała na skoczniach rowerowych, bujała się na zardzewiałych, obrotowych huśtawkach, ukradkiem podpalała papierosy i próbowała pierwszego piwa.

Dotarłem do celu. Wyłączam okablowanie, odpalam papierosa. Drogą idzie dziewczynka. Kręcone blond włosy, niebieskie oczy i stylowy, bordowy płaszczyk. Mniej więcej 10-12 lat, czyli ten beztroski przedział wiekowy, w którym największym utrapieniem jest umycie zębów, marchewka i te przeklęte chłopaki, co ciągną za włosy i rzucają kamieniami. Bujam się na huśtawce, obok jest jeszcze jedno wolne siedzenie. Młoda dama z gracją się przysiada, patrzy w niebo i udaje, że mnie nie widzi. No i sobie tak siedzimy. W końcu, rzuca mi ciekawskie spojrzenie, potem drugie. W końcu się odzywa.

- A czemu pan się tutaj husia?
- A czemu nie? - odpowiadam z uśmiechem.
- Starzy ludzie się nie huśtają.
- Czemu?
- Bo liczą pieniądze i palą papierosy, jak pan.
- I co jeszcze robią starzy ludzie, według ciebie?
- Na pewno nie jeżdżą na rolkach... mają też żony i kochanki.
Trochę mnie zamurowało, więc przez dłuższą chwilę się nie odzywałem. Dziewczynka nerwowo wyciągała telefon i sprawdzała godzinę. Moje towarzystwo najwidoczniej nie było jej na rękę.
- Pozwolisz, że sobie tylko dopalę? Już kończę.
- Za dziesięć minut przyjdzie tutaj mój kolega. Umówiłam się z nim. A pan śmierdzi papierosami i jest stary.

Rozumiejąc powagą sytuacji pospiesznie dopaliłem peta, pożegnałem moją towarzyszkę i udałem się w drogę powrotną do domu. Pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu, ja też się spotykałem w tym samym miejscu z pewną bardzo miłą koleżanką. Teraz ona ma męża, a ja jestem tylko stary.
No cóż.
Bywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz