527. Katarzyna Nosowska
Nie, nie cierpię na niedostatek kontaktów z
ludźmi. Ludzie są. Mówią do mnie, a ja odwdzięczam się wielokrotnie złożonymi
konstrukcjami wyrazów. Jednak dni takie jak ten potęgują wrażenie oddalenia.
Człowiek to obce ciało, a słowa, które do mnie wypowiada, to paprochy spadające
na błonę bębenkową, odbierane jako przykry szum. Uwięziona w twierdzy ciała
nerwowo wypatruję przez judasze oczu kogoś, kto mnie rozpozna, zrozumie, przemówi w języku,
który znam. To na takie momenty czyhają sekciarscy hycle. To tędy, przez tę
wąziutką szczelinę, przeciska się podstępnie do serca nowa miłość, fałszywy
przyjaciel, agent ubezpieczeniowy, sprzedawca rewelacyjnych noży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz